Wieczór można chyba uznać za udany aczkolwiek szału nie było... Bij czeczena - całkiem przyjemna rzecz... Trochę się popuszkowaliśmy, trochę pojeździliśmy, powoziliśmy piechotę, a i strzelania było też całkiem całkiem... Ba, mieliśmy nawet okazję to bojowej zmiany koła... Szkoda tylko że nie dograliśmy do końca...
W konwoju na everonie też było ciekawie... Na początku ZSU ostrzelało helkę która mnie transportowało (bo nie starczyło miejsca w pierwszym rzucie

), a potem trochę idąc do calu wpakowaliśmy się na patrol... Co prawda nieco krępującą była sytuacja gry tuż po starciu okazało się, że wycofując wyszliśmy na widok ZSU po czym czekaliśmy patrząc na nie gdy wreszcie góra da zgodę na likwidację...
Smutne jest też to, że chyba tylko ja zginąłem... Miałem zająć pozycję w choinkach schodzących po zboczu do drogi, lecz zanim tam dotarłem, zaskoczył nas konwój... Złapałem najbliższe drzewko i przyglebiłem... Nie wiem czy to chowające się jeszcze charlie czy co lecz wróg nas zauważył i zaczęło grzmocić ZSU... Okrążyłem roślinkę i przygrzmociłem (jak sądzę ratując przy tym kilka sojuszniczych tyłków)... Niestety gdy przeładowywałem, zauważyłem że jedna z ciężarówek uciekła w bok i chcąc ją zatrzymać wystawiłem się na ogień ukrytego za krzakiem UAZ-a z KM-em... Kunic... -_-