Pan Salva napisał(a):Według mnie wręcz masowe wyposażanie w EOT-y (przeznaczone do walki miejskiej na odległości do 100m)
Nie przesadzałbym, na 200-250m też się nada. Choć na dalszych, faktycznie, może lepiej się przeprosić z muszką i szczerbinką. Efekt widzenia tunelowego, który kolimatory miały zmniejszyć, na dłuższych dystansach sie nawet przydaje.
Pan Salva napisał(a):żołnierzy, którzy walczą na odległościach ~600m, to bezsens...
Powiedziałbym raczej 200-400m. Na 600 metrów to kładzie się zaporę ogniową, wali na ślepo (spray'n'pray), albo strzela wg. instrukcji dowódcy (ale to głównie domena kaemistów). No, chyba, że masz ACOGa czy Elcan-a. Bez optyki powiększającej ciężko walczyć na dystansie, z którego wroga nie widać.
Goose napisał(a):Nonsensem to był fakt wyposażania wkm-ów M2 w EOTechy
Jeśli jesteś w stanie półcalówke trzymać na sztywno, to fakt, ACOG spisze się lepiej. W przeciwnym razie wyraźny celownik, który trudno "zgubić" jest jak najbardziej na miejscu.
Co do Beryla i jego wyposażenia, cóż. Zacznijmy od tego, że Beryl sam w sobie nie jest najlepszą bronią. Z jednej strony wyciśnięto z AK tyle ile się dało, bez szkodzenia niezawodności, z drugiej pewne pomysły (dodatkowy przełącznik po lewej stronie, 3-strzałowa seria, dobrze chociaż, że zrezygnowano z kolby odziedziczonej po Tantalu) wydają mi się z leksza nieprzemyślane.
Fakt, optyka powiększająca byłaby jak najbardziej na miejscu. Niestety MON nie za bardzo sobie zdaje sprawę z jej potrzeby. Kupili hurtowo EOT-y i zadowoleni z życia. Problem wydaje się być jednak ciut bardziej złożony. Bo nikt nie spodziewa sie po panach w garniturach, żeby wiedzieli co to jest EOT, co ACOG a co Leupold. Możliwe, że nie za bardzo to rozumieją i generałowie, co często z kbk ostatnio w ucziebkie strzelali. Dla nich celowniki to celowniki. To "dół" powinien pisać czego brakuje a jest potrzebne. I pisać dalej. I dalej. Bo upierdliwość to podstawa osiągnięcia czegokolwiek więcej niż wynika z przydziału. Z dobrego serca nikt im nic nie da.
I tu jest druga strona problemu. Żołnierze z kontyngentu afgańskiego nieraz sobie kupują na własną rękę dodatki do Beryli, od łóż z rumuńskich AKM-ów po ACOG-i. I jest to akceptowane,bo sporo jest tam oficerów i starszych podoficerów, którzy sami też nie chcą zostać z MON-owskim wyposażeniem, więc zezwalają na różne "field mods". Problem w tym, że to rozwiązanie nie uzupełniło starań o lepszy ekwipunek, ale je zastąpiło. Praktycznie nie piszą już raportów o braku wyposażenia. Nie wysyłają tego drogą służbową, zapytani czemu, dopowiadają, że "to nic nie da" i jak będą marudzić to mogą potem znowu do "Afganu" nie puścić. Co najwyżej jak dojdzie do śmierci żołnierza i opinia publiczna patrzy w ich stronę budzą się na 5 minut.
"I am the bringer of death. Fall to your knees and beg for mercy... Or give me a sandwich, I'm pretty hungry."
--The Vault Dweller