Barbarian napisał(a):Nie ma reguły, że każdy "kiedyś musi się załamać".
Jeżeli mówimy o wpływie stresu na człowieka to jeszcze się taki nie znalaz co by sobie ze stresem "bez problemów" radził. Oczywiście nie każdy musi być niezdolny do walki (mówiłem o spadku efektywności żołnierza).
Nie zalamac, a przezyc zalamanie. Ciekawa kwestia.
BTW. przezyte zalamanie psychiczne moze rownie dobrze zwiekszyc potencjal czlowiueka jako zolnierza - czlowiek ktory caly czas chowal sie po dziorach nagle z wystraszonego zmienia sie w maniaka.
Co do strachu i zachowania: podstawa jest wyszkolenie i wpojony ludziom automatyzm dzialania.
w czasach wojny secesyjnej ocenia sie ze mniej niz co 10 zolnierz strzelal do wroga. Po bitwach znajdowano w lufach karabinow poleglych nawet po kilkanascie nabojow - ladowali je po czym unosili bron i udawali ze strzelaja. Inni strzelali nad glowami przeciwnika. Gdyby wszyscy walczyli od salwy nie padaloby kilku, lecz oddzialy wycinalyby sie w pien kilkoma salwami.
Przed droga wojna wprowadzono do szkolen systemy motywacyjne, dodatkowo uczono nienawisci do wroga. Zaowocowalo to tym ze statystycznie az co czwarty zolnierz majac taka mozliwosc strzelal do wroga.
Dalej wprowadzano cele w ksztalcie czlowieka, cele reaktywne, wreszcie ruchome, a nawet manekiny.
Zasadniczo odkryto ze odpowiednia ilosc szkolenia strzeleckiego zmienia postrzeganie czlowieka - zasadniczo zarowno zywy zolnierz jak i tarcza maja ta sama sylwetke, wiec de facto zanika swiadomosc tego czym jest cel, a pozostaje prosty schemat celowania i ostrzalu - ktory wykonuje sie praktycznie sam.
Podobnie ma sie sprawa z przyjmowaniem ostrzalu. Treningi z efektami pirotechnicznymi i ostrzalem slepa amunicja lub z uzyciem systemu treningowego powoduje czesciowe wyparcie naturalnych reakcji - takich jak sztywnienie miesni czy oslanianie glowy rekoma - a przyjecie w ich miejsce nowych - np. rozbiegania sie i obnizania sylwetki, albo odpowiedzi ogniem.