Tu nie chodzi o to które zajmujemy miejsce w szeregu i jak wiele pomogliśmy USA. Liczą sie polityczne implikacje takiej wypowiedzi. Jeśli USA szuka sojuszników (a tak jest) to nie może zapominać o nich bez względu na to jak niewiele mogą wnieść z militarnego punktu widzenia.
wowo napisał(a):Nasze miejsce w szeregu jest jednak dosyć daleko i Bush wyciągając Polskę jako miażdżący argument trochę się ośmieszył. Jesteśmy po prostu mało ważni, bez wzgledu na to, jak przedstawiają to nasze media. Zwolennicy Kerry'ego pękają teraz ze śmiechu...
On się nie ośmieszył. Jeżeli śmieszy to niektórych Amerykanów to nie znaczy, że Bush powiedział coś niestosownego (wydaje mi się że to jest raczej nadrabianie śmiechem). Postąpił ze wszechmiar słusznie. Nie chodzi tu o to czy to jest w porządku, honorowo i tym podobne bzdury, ale o czysto propagandowe znaczenie tej wypowiedzi. łatwiej będzie administracji Bush'a namówić jakiś mały kraj do współpracy jeśli stworzy wizerunek przywódcy pamiętającego o swoich sojusznikach
("We leave no one behind"). Jeżeli natomiast ta sprawa zostanie nagłośniona to Kerry straci sporo w negocjacjach z innymi państwami - w końcu co mają pomyśleć takie państwa jak Czechy, Bułgaria?
"O nas też nie będzie pamiętać?"
Nawet jeśli to inicjatywa zwolenników Kerry'ego to oddali mu iście "niedzwiedzią przysługę".