Nie chodzi tu o aspekt prawny - a o aspekt "psychologiczny" czy też "społeczny" całej sprawy. Chodzi o pokazanie kukiełkom z rządu, że społeczeństwo się nie godzi i że w związku z tym mogą oczekiwać konsekwencji. Referendum Interiowe ma już prawie 2 mln głosów, na protestach były tysiące ludzi, kolejne tysiące można naliczyć z protestów na innych stronach; coś się w polskim rządzie ruszyło, nawet jeśli premier kazał złożyć podpis pod tym haniebnym dokumentem i niewykluczone, że poszczególne "grupy interesów" zaczną temat drążyć i szukać sposobu jak ich za to stosownie ukarać, a zarazem jak najlepiej wybrnąć z sytuacji. Sytuacji niefajnej, bo Polska jest prawie jedynym krajem członkowskim, który w tej sprawie zaczął protestować - w innych krajach jest o tym praktycznie cisza, wielka medialna blokada informacyjna.
I teraz informacja od Topasa, znaleziona na forum BIS - by nadać moc prawa obowiązującego dokumentowi, ponoć wystarczy że dokument ratyfikuje 6 z 27 krajów członkowskich. Jest to kompletny, zasrany absurd - od kiedy 6 to większość z 27?!
Poza tym, PO próbuje mydlić oczy jak tylko się da, m.in. żałosnym orzeczeniem "10 mitów w sprawie ACTA", które pełne jest ogólnikowej pustomowy, bez jakichkolwiek konkretów.
-
Stanowisko rządu
-
"10 mitów o ACTA"
Strasznie haniebna linia PR'u.
Poza tym, do przeczytania po angielsku, w temacie...
http://www.laquadrature.net/node/5147