Wit@m wszystkich na forum (choć jak widzę moja radosna
tfurczość jest tu całkiem popularna).
Wojtek napisał(a):z tego co słyszałem wydaje się,że sto pięćdziesiątek raczej nie używano...były już przeciez panzershreki nieprawdaż?
Tia, Pzf 150 m to trochę tak jak Yeti, wszyscy o nim słyszeli, nikt nie widział - choć pojawiają się pogłoski o znajdywaniu takich np. na Pomorzu, to jednak poza pogłoskami żadnych realnych śladów nie ma. Pewnie były i użyte, ale na bardzo ograniczoną - dosłownie jednostkową - skalę.
Natomiast nie na miejscu jest wymienne traktowanie 'fausta i 'schrecka - to były wbrew pozorom nieco różne bronie. Faust był indywidualny, 'schreck zespołowy, obsługiwały nieco inne dystanse.
Natomiast w początku roku 1945 sytuacja wyglądała dokładnie odwrotnie od Twojej sugestii - niezależnie od pomysłu na standaryzację głowicy bojowej dla Pzf 150 i 250 m oraz Panzerschrecka 10,5 cm - jako podstawowa broń ppanc piechoty wybrany został przez HWaA 'faust - jako że w międzyczasie zrównał się już z pancerzownicą rakietową zasięgiem - i produkcja 'schrecków miała być stopniowo na jego korzyść ograniczana.
Barbarian napisał(a):A tak szczerze powiedziawszy to panzerfaust150 miał pocisk z lotkami stabilizującymi, więc strzelanie z niego było znacznie łatwiejsze niż z poprzednich wersji panzerfausta.
Wszystkie seryjne Panzerfausty miały pociski stabilizowane rozkładanymi lotkami. Pzf 150 m to w zasadzie Pzf 100 m z nową głowicą bojową kal. 105 mm (zamiast 150 mm), przystosowany do ponownego ładowania w warunkach warsztatowych. Jedyny wzrost łatwości strzelania wynikałby z lepszej balistyki i większego zasięgu strzału bezwzględnego.
A i o Fliegerfauście, czy raczej Luftfauście jeszcze wspomnę...
ToMeK111 napisał(a): Ta latająca pięść (niem. Fliegerfaust) posiadała rakietowe pociski o masie 90 g i długości 2 cm (!).
Nic z tych rzeczy - bodaj Burakowski i Sala walnęli takiego babola i już w świat poszło.
Pocisk miał
kaliber 2 cm (a dokładniej 23 mm) i długość 25 cm. Był to po prostu pocisk z działka 2 cm z doczepionym silnikiem rakietowym.
ToMeK111 napisał(a):Wyprodukowano do testów kilkadziesiąt sztuk, które posiadały lufę na 6 pocisków. (...) Z cała pewnością był to jednak projekt udany i w swoim rodzaju rewolucyjny.
Miały, dokładniej rzecz biorąc, 9 prowadnic rurowych - na tyleż pocisków (po jednym w każdej). Co do udaności Luftfausta, to zachowałbym olbrzymią rezerwę - jawi się on raczej jako broń w praktyce bezużyteczna, bardziej psychologiczna niż przeznaczona do strącania samolotów. Składają się na to dwie przyczyny - olbrzymi rozrzut, wynikły zapewne z przyjętej dla zbyt wydłużonego pocisku stabilizacji obrotowej (w końcu 1944 pracowano nad jego zmniejszeniem do 1/10 odległości strzału - czyli 40 m na dystansie 400 m!), oraz mikra skuteczność głowicy bojowej. W zasadzie przy bardzo dużym farcie można było liczyć na pojedyncze trafienie 2 cm pociskiem, rzecz dalece niewystarczająca w przypadku nowoczesnego i solidnego samolotu myśliwsko-szturmowego.
Natomiast, jak słusznie zauważył ppsh41, Luftfaust mógłby być morderczą bronią do walki naziemnej na małe dystanse czy w mieście - przeciw piechocie i celom miękkim (warto zauważyć, że salwa LF równała się niemal wystrzeleniu całego magazynka z 2 cm KwK).
Pzdr
Grzesiu