No to tera kolej na parę moich sreeenow, oczywiście wybrałem te na których "coś jest" z dwóch rozgrywek, które uwieczniłem dzięki frapsowi
Misja w której dowodził Wcisło (HQ) ja natomiast zostałem delegowany jako dowódca drużyny. Screen przedstawia lewą flankę na przyczółku tuż po opanowaniu przeprawy na rzece. Jak widać jakiś opalony turysta błąkał się z "parasolem" na "punkcie widokowym" ( do końca operacji nic nie zrobił)
Tu Wcisło opatrywany przez Donia i załamujący się nad moim dowodzeniem.
Zamieszczam ten screen specjalnie bo doszedłem do wniosku, że na mniejszych ustawieniach woda wygląda bardziej realistycznie
A tu chciałem pokazać całej społeczności kto tak naprawdę jest winien wszystkim crashom serwera. Nie dość, że Algrab najwięcej siedzi na serwerze
http://www.gametracker.com/server_info/ ... 17.4:2402/ co też oznacza, że coś przy nim majstruje. To na dodatek psuje wszystkim zabawę, najprawdopodobniej jest wbudowany jakiś mod, który zawiesza serwer w chwili kiedy wszyscy grają oprócz niego
Piękny widok na nasze tyły, hymm.. znaczy pozycje wyjściowe, szkoda tylko, że tak słabo udało mi się złapać tęczę nad polem walki.
W końcu robota dla medyka, Exe'a użądlił bąk, musiałem go posmarować maścią, żeby nie drapał i dałem radę, żeby więcej więcej używał areozola na owady.
W pewnym momencie, kiedy nasze wiatraki strzelały, puszki waliły, a trup przeciwnika ścielił się gęsto, przede mną (tzn. osłona lewej flanki) zaczęła pojawiać się łuna i robiło się coraz jaśniej i jaśniej. Pomyślałem, że może jakiś duch święty do mnie schodzi czy co? i nie myliłem się! Pojawił się św. Piotr i powiedział "już czas..." a ja na to "jeszcze nie byłem w boju, zresztą nie oddałem strzału to chyba nie czas". No i św. Piotr sobie poszedł...
oj długo odchodził
Po wybyciu przeciwnika i skończonych manewrach, wszyscy zebraliśmy się koło Bradley'a
Uploaded with
ImageShack.us
Całe szczęście miałem tylko jednego rannego i zużyłem ~1kg medykamentów, w porównaniu do ostatniej rozgrywki gdzie poszło ponad 20kg to uważam, że chłopcy dobrze się spisali. umiejętnie łapali osłonę i nie trzeba było co chwile latać z igłami...