Dobra - czas się rozliczyć z przeszłością więc się rozliczam

- na poczatek sam ze sobą.
Przepraszam publicznie i oficjalnie wszystkich razem i każdego z osobna jesli ktoś w jakikolwiek sposób się poczuł wczoraj urazony moim koszarowym zachowaniem. Było to powodowane dwiema kwestiami:
1.śmiercią całego oddziału wobec niestety popełnionych błędów w podejściu i ocenie sytuacji
- konkretnie rozchodzi się o to że
wyłącznie sekcja ALFA dostarła na wyznaczoną pozycję , objęła ją i prowadziła walkę z wrogiem wg mojego zamysłu. Sekcja BRAVO którą kierował Radek nie dotarła na pozycje , bardzo szybko urwał się z nią kontakt radiowy a nadto otwierając ogień ujawniła nasze pozycje. Jak sie mogę tylko domyslać wpadli na jakiś patrol i już nie było szansy na odwrót ale to był początek końca. Radek lub ktokolwiek z tamtego składu- jeśli możesz to daj znać co się tam stało u was.
Sekcja Charlie odmówiła zajęcia pozycji na wzgórzu , ja przeprowadziłem sobie potem rozpoznanie i jakkolwiek mogę się zgodzić że pozycja była" średnia na jeża" to przecież wziąwszy pod uwagę że cały oddział przemieszcza się po bardzo trudnym terenie , głównie otwartym - meldunek że z tej pozycji nie można wspierać akcji był jawnym niestety przekłamaniem. Jesli ALFA i ChARLIE razem otwarłyby zmasowany ogień to śmiem twierdzić że pozamiatałyby wroga we wsi lub przynajmniej go uziemiły. Tak sie nie stało i wróg kontratakował na pozycje ALFY i moją.
Sekcja pancerna... panowie nie wiem kompletnie co się stało z wami. Przyjechaliście , popatrzyliście i dostałem meldunek że padł wam silnik. Po czym zauwazyłem któregoś z was już spieszonego koło siebie. Też poproszę o informacje co się stało z wami?
Teraz co do mojego planu.
rozczłonkowanie oddziałów nie ma nic wspólnego z taktyką działania SF czy jakąkolwiek inną jak to wczoraj Jon mi zarzucił. Otóż - czy to ktoś lubi czy nie - ja mam zwyczaj tak kierować poszczególne sekcje żeby było elastycznie i wygodnie opanować cel. W przedmiotowej sytuacji owszem możnaby np iść całą bandą lasami i wykonać obejście tego Gugłowa ale uznałem że uformowanie "półksiężyca wokół wroga da nam szansę wyeliminowania przeciwnika już w pierwszym uderzeniu. Po drugie zespoły Charlie i Bravo mogą zarazem ubezpieczać flanki.Po trzecie teren jest trudny , mało osłony terenowej z każdej strony a wioska jest na szczycie góry. Jakkolwiek byśmy nie kombinowali trzeba biegać po otwartej przestrzeni. Zminimalizowac można ten element podchodząc pod wzniesienie ubezpieczając sie nawzajem. Stłoczenie grupy ludzi w takim miejscu to w zasadzie 100 % śmierć.Przykład tego że Alfa dotarła na miejsce i prowadziła nastepnie walkę, to że Charlie przezyła w 100 % jest wskazówką że tego typu podejście miałoby sens ale.... Przypomnę że ZULU/ALFA/DELTA miały ze soba kontakt wzrokowy - odłegłości wynosiły może z 50 metrów. Gdyby CHARLIE zajęła pozycję to także pozostawałby w kontakcie z pozostałymi grupami.
Wróg zaczął nas ostrzeliwać w fatalnej dla nas sytuacji tj w trakcie przegrupwoania CHARLIE. Po tym jak Jon stwierdził że nie da rady wspierać oddziały z 366 dostał rozkaz wykonania dalekiego obejścia na zachód i północ.Planowałem użyć jego sekcji ze wzniesienia na płn od Gugłowa.Do tego nie doszło jak wiadomo.Teraz stwierdzam że ta decyzja była całkowicie błędna.
Panowie przy nastepnych rozgrywkach jeżeli pytam o dane stanowisko i słyszę - tu nie ma możlwiości tego czy tamtego to nie ma to być na zasadzie bo tu mi nie jest wygodnie i może nawet ktoś tu zginie - jesli pozycja nie jest najlepsza ale jakaś tam jest to mam to wiedzieć. Ponieważ od tego własnie może zależeć wogóle powodzenie akcji. Jon wczoraj jednoznacznie odrzucił możliwość walki ze wzgórza podczas gdy taka opcja była jak najbardziej wykonalna. I był to czyn podlegający orzecznictwu sądów wojskowych
Teraz co do mojego podniesienia głosu na Jona... niepotrzebnego zresztą ale wynikającego ze zdenerwowania. Jon włączył standartową swoją opcję czyli "Potok Słów" nawet nie wysłuchawszy dobrze co się mu zarzuca usiłując mnie zagadać na śmierc

I głównie to mnie wkurzyło że nie mogłem nawet zdania dokończyć dobrze. Ale po 15 minutach mi nerwy przeszły
Jon: żadnego potoku słów nie było - rzeczowo odpowiedziałem na zarzuty i dlaczego wg. mnie to Twoja wina