
Drug raid - dużo strzelania, precyzyjny, silny i momentami wręcz upierdliwy ogień przeciwnika powodował, że trzeba było dość mocno się wysilać by nie wyrwać kulki. Mimo iż z powodów technicznych i nie tylko, przegapiłem początkową część to kilka sytuacji późniejszych zrekompensowało mi to z nawiązką... Widok Radka slalomującego w te i z powrotem by rozwalić mur oraz ziemia wokół niego która gotowała się wręcz od spadających z dwóch stron pocisków potrafią dostarczyć emocji...
Na szczęście po szaleńczym galopie w dół zbocza gdzie połowa ekipy została poszatkowana przez zaporowy z miasta nastąpił cudowny wypływ medykamentów w moim plecaku, tak więc gdy tylko to co zastało z naszego oddziału dopełzło na wyznaczone pozycje, zostało natychmiast posklejane, a tym samym uniknęliśmy poważniejszych strat...
Jedna tylko uwaga co to misji: wyposażenie cywili w kamienie jest ciekawym pomysłem ale niestety trza wziąć poprawkę na to że kamienie w armie są na tyle zaawansowane technologicznie że potrafią wybuchać... ;P
Misja mimo kilku wpadek zakończona w miarę dobrym stylu...
Camp Olsha - jak dla mnie było to najlepsze podejście ze wszystkich które dotąd widziałem... Z mojej strony wielkie brawa dla drużyny bravo, ponieważ mimo rozmaitych dodatkowych posylwestrowych czynników dowodzenie nimi było czystą przyjemnością. Dzięki dobremu zgraniu oraz komunikacji z alfą udało nam się bez problemu podejść do miasta po czym je okrążyć i zaatakować z dwóch stron. Mając pod sobą tylko czterech ludzi jestem pełny podziwu, że nie ponieśliśmy żadnych strat mimo oflankowania, wymiany ognia na bardzo bliski dystans oraz kompletnie nieudanej pierwszej próby szturmu na zabudowania podczas której, gdyby nie dobre zachowanie moich podkomendnych, zostalibyśmy wycięci w pień po kilku sekundach...
Tutaj też gratulacje dla Radka za przejście misji, której często nie udawało się ukończyć w pełnym składzie, mając pod sobą chyba z 9 osób z czego tylko trzy zostały w polu (w tym jedna niepotrzebna śmierć w alfie i jedno pożarcie przez kamień w bravo)...
Ogólnie mogę śmiało powiedzieć, że dawno się tak przyjemnie nie grało i szczerze żałuję, że akurat tego dnia postanowiłem odpuścić sobie wyjątkowo nagrywanie frapsem bo byłoby na co popatrzeć...
Na szczęście po szaleńczym galopie w dół zbocza gdzie połowa ekipy została poszatkowana przez zaporowy z miasta nastąpił cudowny wypływ medykamentów w moim plecaku, tak więc gdy tylko to co zastało z naszego oddziału dopełzło na wyznaczone pozycje, zostało natychmiast posklejane, a tym samym uniknęliśmy poważniejszych strat...
Jedna tylko uwaga co to misji: wyposażenie cywili w kamienie jest ciekawym pomysłem ale niestety trza wziąć poprawkę na to że kamienie w armie są na tyle zaawansowane technologicznie że potrafią wybuchać... ;P
Misja mimo kilku wpadek zakończona w miarę dobrym stylu...
Camp Olsha - jak dla mnie było to najlepsze podejście ze wszystkich które dotąd widziałem... Z mojej strony wielkie brawa dla drużyny bravo, ponieważ mimo rozmaitych dodatkowych posylwestrowych czynników dowodzenie nimi było czystą przyjemnością. Dzięki dobremu zgraniu oraz komunikacji z alfą udało nam się bez problemu podejść do miasta po czym je okrążyć i zaatakować z dwóch stron. Mając pod sobą tylko czterech ludzi jestem pełny podziwu, że nie ponieśliśmy żadnych strat mimo oflankowania, wymiany ognia na bardzo bliski dystans oraz kompletnie nieudanej pierwszej próby szturmu na zabudowania podczas której, gdyby nie dobre zachowanie moich podkomendnych, zostalibyśmy wycięci w pień po kilku sekundach...
Tutaj też gratulacje dla Radka za przejście misji, której często nie udawało się ukończyć w pełnym składzie, mając pod sobą chyba z 9 osób z czego tylko trzy zostały w polu (w tym jedna niepotrzebna śmierć w alfie i jedno pożarcie przez kamień w bravo)...
Ogólnie mogę śmiało powiedzieć, że dawno się tak przyjemnie nie grało i szczerze żałuję, że akurat tego dnia postanowiłem odpuścić sobie wyjątkowo nagrywanie frapsem bo byłoby na co popatrzeć...