Ta Szopman... pocieszenie
Co do rozwalonego śmigłowca - kazałem lądować
W kompleksie - nie poza nim, jak to miało miejsce - for a reason. I nie sądzę, by był to błąd - tam właśnie był kawałek idealnie prostego i niezaśmieconego niczym terenu, co więcej blaszak i mury osłoniłyby lądujący śmigłowiec od ew. ognia z zewnątrz, z poziomu ziemi (tam przy bramie teoretycznie do końca siedział jakiś zasraniec).
A do miasta musieliśmy zejść tak czy siak (samochody, dozbroić się, dalszy ruch na kopalnię).
Rozgardiaszu nie bylo tylko jak dowódca musiał gadać do 8 różnych ludzi na 2 radiach na zmianę + komunikacja werbalna to trochę nie wyrabiał... sorry, ale jak ja muszę ludzi uczyć w polu co znaczy BEZPIECZNA pozycja (ile razy było tak, że ludzie zajmowali "dogodną do strzału" pozycje, po czym w sekundy po otwarciu ognia byli masakrowani?), to nie ma szans bym nadążał ze wszystkim.
Ostatecznie wyszło na moje, czyż nie? Nawet z tym kompleksem... gdybyście poszli za mną, nie po drugiej stronie muru, tragedii by nie było (mówiłem - "za mną")

Stało się niestety jak stało, i nieistotne czy był to granat czy kilka serii 7.62... (usłyszałem boom, wyszedłem, widzę 4 leżących gości - a kolo miał podwieszony GP-25, więc wniosek dla mnie był prosty)