Dawno się tak nie bawiłem, może z perspektywy dowódcy drużyny (01 bądź 02) było nudno i wyglądało to tak jakbym nie wiedział co robić ale ROZ.... KOSMOS.
Każdy miał co robić:
- Moździerz po dojeździe strzelał prawie na okrągło.
- Orły miały prawie pełną autonomie więc mogły sobie latać latać i strzelać, pod jednym warunkiem że nam pomogą w razie potrzeby.
- Jedynka, posprawdzała trochę trupów a potem sama ruszyła w bój - początkowo robiąc za zwiad a potem szturm na obóz po obejściu całego wzgórza, przebijając się przez hordy wroga. W pewnym momencie miałem obawę że zaku... w was moździerzem, bo niedaleko waszych pozycji byli pochowani wrogowie w krzakach którzy nas ostro ostrzeliwali a puszki nie mogły ich zlokalizować.
- Dwójka, W sumie wy mieliście najnudniej do momentu przyjazdu w okolice konwoju ale potem poszło zielone światło i ruszyliście sami samodzielnie w bój obchodząc wzgórze od północy - kierując się na wrogi obóz.
Słyszałem wiele strzałów, puściłem wam dwa żuczki a my zaczeliśmy rozkładać moździerz a tutaj ZONK! Oddział piechoty w lesie do nas strzela a my bezbronni nie mamy jak się odstrzelić więc dre się na radiu o pomoc, dre się i dre... w końcu żuki sie wróciły ale same nie mogły namierzyć wroga bo G**** było widać ale daliśmy rade. Natomiast chwile później fajnie się strzelało
- Żuk 1, ogólnie bardzo dobra robota tylko musicie podkręcić ten wasz sprzęt bo strasznie zamulony jest

Czekam na raport ile amunicji wypluliście bo "góra" musi zamówić następną partie.
- Żuk 2, Tutaj w sumie też bez zastrzeżeń tylko nie wychodzić mi z pojazdów w momencie jak stajemy
Podsumowanie:
STRATY:
- Jeden myśliwiec (nie wiem z jakiego powodu)
- Szyba w kamazie... Misiu, warsztat mnie zamorduje!
- A no i błotnik do Bewupa
Także można powiedzieć że bez strat, a wytłukliśmy ich ponad 100!
A i odpowiednik rosyjskiego purpurowego serca dla Psycha, bo dostał w dupe i Desert musiał go składać
