Maj, wiosna, a w głowie zombiaki... skąd ja to znam?

Misję Nogova Virus odkryłem przed ledwie tygodniem, coś podobnego w klimacie może być hitem sezonu jak wcześniej choćby serial killer.
O misji typu "last man standing" z wiaderkiem ammo nic nie powiem - nie na mój gust. Ale próba skomplikowania graczom życia poprzez jakiś wyznaczony cel plus uatrakcyjniacze może się zakończyć sukcesem.
W świetle dotychczasowych doświadczeń w NV:
- zombiaki, bazujące na modelu cywila, są powolne i uzbrojeni gracze mogą po prostu w większości wypadków uciec, nawet bez biegu. Aby to utrudnić można oczywiście dołożyć przeciwników albo postawić ich graczom na drodze tłum "zielonych" albo przeszkody (tudzież jakieś zadanie wymagające czasu, w którym okolica mocno się zazombi).
Innym rozwiązaniem, być może przeprowadzalnym, byłoby wprowadzenie jakiegoś "osłabiacza". Myślałem kiedyś (wyłącznie myślałem, bom nie myszonmacher) o grupie poruszającej się na skażonym terenie, który wysysa z nich energię. Czyli istotnym czynnikiem jest czas i środki opatrunkowe. Gdyby wprowadzić taki czynnik i skłonić postać gracza do tego, aby np. w pewnym momencie "złamała" nogi, co wymagałoby pomocy medyka/opatrunku, rola osłony wokół rannego kolegi podniosłaby walory rozgrywki. Pojawiłby się dylemat czy czekać, czy biec, w razie braku możliwości natychmiastowej pomocy może wydzieliłyby się grupki, których zadaniem byłoby znalezienie opatrunku i powrót, zanim "peleton" zostanie zjedzony. Można też chyba "zranić" gracza skryptem losowym - nic, rzucam pomysł.
- amunicja, im mniej, tym zabawniej

W misji NV i grze w 5 dwóch zamykających pochód praktycznie nie zdejmowało palców ze spóstów. Co w ostatecznym rozrachunku dało ponad setkę zielonych fragów, kilka ugryzień (bo zamiast wiać, gieroj strzelał), nieszczęśliwych rozproszeń szyku i wreszcie zgonów. A to misja, gdzie nie ma dużo ammo. Katalizatorem ew. błędów graczy, którzy nie powinni działać jak członkowie krucjaty przeciw martwiakom, może być właśnie mocno ograniczony dostęp do broni. Wówczas trzeba działać w pośpiechu, z jednej strony przeszukiwać zwłoki i czasami domy, zdrugiej trzymać się grupy, nie zostawać w tyle i w razie postoju odpowiednio ustawiać drużynę. Panika,
friendly fire, to jest to.
- ciemność, ogniska - dobry pomysł. Ale liczy się także dobór terenu. Drogami można przejść w NV całą Nogovę właściwie bez ryzyka, ot, w miastach bywa nieco gorzej. Ale zejście ze szlaku, podróż przez krzaczory, to jak zaproszenie do ukąszenia. Zombie w lesie, wśród gęstszej zabudowy... taka propozycja. I tak nasza drużyna musiałaby czasem dokonywać wyborów, czy nadłożyć drogi, ale po patelni, czy też skrócić przez teren pełen rozbijaczy szyku i kryjówek, skąd można wyskoczyć jedynie znienacka.
- różne dodatkowe atrakcje, rozbity konwój, napotkany cywil/wojak do eskortowania (który np. nagle zamienia się w kolejnego z "obcych").
Wybacz alderousie ciągłe odwołania do Nogova Virus, ale to jest jedyna misja w tym klimacie, jaką grałem. Jednak w świetle tego, co napisałeś, można pokusić się o parę uwag. Tym bardziej, że Twój pomysł ewoluuje w kierunku nieco dalszym od pierwotnej sieczki.