Barbarian jak zwykle chciał zabłysnąć a zgasł.
Ald - w tej misji rozwaliłem dwa stacjonarne działka AA [dawały mi się we znaki], zestrzeliłem [złe określenie

Po dosyć długiej walce i zabawie w kotka i myszkę po prostu sam spadł - bo odpowiednio wytracił prędkość bawiąc się w nawroty za mną - to jest metoda (Niestety, raczej tylko na samoloty wwII)] wrogi myśliwiec, trochę rosjan [rozwaliłem... nie wiem, 15? Z resztą całkiem zręcznie poradzili sobie Finowie]. Potem dostałem msg, że jeśli chcę, to niech wracam do bazy po paliwo i amunicję, i zaraz wracać na pole walki - ale, jako że i jednego i drugiego miałem pod dostatkiem, postanowiłem zostać... tak krążyłem, krążyłem... w końcu zdecydowałem się wylądować

I udało się - choć rypnięcie o lód z prędkością 35 km\h nie można nazwać finezyjnym lądowaniem - to już po chwili byłem na ziemi, dzierżąc w łapkach pepeszkę po jednym z poległych finów [zgineło ich... bodajże 3?] Anyway, czekałem, czekałem, czekałem... w końcu w eterze dosyć zdenerwowanym głosem słyszę, że ludzie, przy których właśnie jestem są "bardzo w potrzebie", że dzwonili już kilka razy, ale nie mogli się dodzwonić - zdziwiony rozglądam się - cisza, wszędzie cisza. No to nic, biegnę do maszyny, wskakuję...
... i krążyłem tak z 5 min szukając zagrożenia aż w końcu powiedziałem "a, coś się z***ało", wyłączyłem misję i poszedłem spać [4 w nocy]
